zy
może być coś ciekawego w małej osadzie położonej
gdzieś na obrzeżu lasów?
Myślę
że tak. Dla przybysza jawi się obraz zwykłej
na tym terenie wioski o typowej zabudowie. Wzdłuż
drogi, co ciekawe pokrytej do dzisiaj
"kocimi łbami" stoją parterowe domy
z czerwonej cegły gdzieniegdzie pokryte świeżym
tynkiem, z dwuspadowymi dachami pokrytymi
czerwoną karpiówką lub eternitem. Dwa sklepy
spożywcze konkurujące ze sobą do późnych
godzin i sterty palet widoczne z daleka dopełniają
widoku.
Kiedyś przejeżdżał tutaj pociąg na trasie
Choszczno, Kalisz Pomorski ale to już historia.
yobraźnia
zaczyna się rozpalać gdy ujrzymy mury walącego
się dworku, usłyszymy, że wysoki budynek obok
był kiedyś gorzelnią a kilka kilometrów obok
przebiegał bursztynowy szlak. Najstarsi mieszkańcy
do dzisiaj wspominają ten wyłożony kłodami
trakt. Wjazdu do wsi, jeszcze jakiś czas po
zakończeniu ostatniej wojny strzegły słupy
bramy wjazdowej, niestety rozebrane na cegłę.
Sam
pamiętam położony w niedalekim lasku cmentarz
ogrodzony wykutym przez kowala ogrodzeniem,
pomniki z gotyckimi napisami, tajemnicze ruiny
okrągłego budynku nieopodal. W pobliskich
lasach mnóstwo okopów, zarośnięte już
prawie dzisiaj oczka wodne o dziwnie dla nas
wtedy, ostrych, trzęsących się brzegach, głębokiej
i przeźroczystej wodzie oraz czarnym dnie - czyżby
pozostałości po wydobywaniu torfu?
kolicę
znałem dobrze, przecież tato był gajowym. Z
nostalgią wspominam wspaniałe dęby, z których
pozostały tylko dwa, wspaniały wiąz oraz
okazy jałowca o kilkunastocentymetrowym pniu.
Najmłodsi patrzą ze zdziwieniem jeśli słyszą
że przystanek autobusowy zlokalizowany był
kiedyś koło "więzienia". Najlepsze
zabawy odbywały się "na składnicy"
gdzie tworzyliśmy fortece ze stosów ułożonego
drewna, przeznaczonego do wywozu koleją.
Jeszcze dzisiaj świdrują uszy piski dziewcząt
zaatakowanych przez chrabąszcze a woń żywicy
przypomina poklejone nią ręce i różne
sposoby na jej usunięcie. W ciepły wieczór
wyprawa nad tory by zobaczyć świetliki i kąpiel
w zimnym strumieniu. Zimą ślizganie na
zamarzniętym stawie, po którym już nie ma śladu,
kąpiel w lodowatej wodzie gdy załamał się lód
i suszenie ubrań przy kaflowym piecu, by się
mama nie dowiedziała i ... spalone skarpetki,
pamiętasz Włodku?
Piskorz
złapany gołymi rękoma w przerębli i złocisty
ptak lecący nad strumieniem wijącym się między
bagnami, to wspomnienia które pozostaną dla
mnie wiecznie żywe. Kto pamięta jeszcze studnię,
z której nabierano wodę do prania białej pościeli,
albo gdzie można było podkuć konia?
ostanowiłem
opracować tę stronę by ocalić to co jeszcze
tkwi w zakamarkach pamięci mieszkańców Kiełpina
i pokazać jak wygląda ta miejscowość
dzisiaj. W linkach można odnaleźć strony
niemieckojęzyczne mówiące o historii tej
miejscowości i sprawach z nią związanych.
Nie
mam ambicji by było to opracowanie historyczne
lecz notatnik z zapiskami niektórych
wspomnień i powrotów na stare śmieci.
o
pewien czas będę zamieszczał relację z
wydarzeń, w których ostatnio brałem udział.